Wspomnienie z wolontariatu – Agnieszka

Autor wpisu

Jadzia

Data

paź 30, 2019

Kategorie

Moje wspomnienie wolontariatu… Wraz z Anią, Julią N. i Julią S. podjęłyśmy inicjatywę wyjazdu na wolontariat. Padło na Abchazję. Początkiem czerwca zdeterminowane kupiłyśmy bilety, a już pod koniec miesiąca okazało się, że granica abchasko-gruzińska została zamknięta.

Do ostatniej chwili wierzyłyśmy, że to tylko tymczasowe i do naszego wylotu granica zostanie otwarta. Nic takiego się nie wydarzyło, ale na szczęście okazało się, że potrzebują wolontariuszy w Gruzji. Tak więc 23 lipca wsiadłyśmy do samolotu
i wylądowałyśmy w Kutaisi. Gruzja przywitała nas pochmurną, deszczową pogodą, która trwała jeszcze kilka dni.

Dołączył do nas kleryk Łukasz i przez pierwszy tydzień prowadziliśmy kolonię dla dzieci w niewielkim, ale urokliwym Orpiri. Zadziwiła mnie autentyczność
i bezpośredniość tych dzieci, które już przy pierwszym spotkaniu przywitały nas uściskami i od razu zaprosiły do wspólnej zabawy. Obawiałam się, że nie będę mogła dogadać się z dzieciakami, bo nie znam gruzińskiego. Po kilku dniach nauczyły nas swoich zabaw, wytłumaczyły mi zasady gry w UNO, a pod koniec obozu wszyscy zapomnieli o tym, że mówimy w różnych językach. Kolonia Uśmiechu pozwoliła dzieciom (i przy okazji nam) poznać dokładniej Gruzję.

Jednego dnia pojechaliśmy na wycieczkę, gdzie odwiedziliśmy kilka zabytkowych kościołów prawosławnych; innego dnia poszliśmy na wycieczkę w góry, podziwiać zapierające dech w piersiach widoki i niesamowitą przyrodę. Wspólne ognisko przy polskich i gruzińskich przebojach pod koniec obozu również miało swój urok. Po tygodniu nadszedł czas rozstania z tą malowniczą wioską i z niektórymi dziećmi, gdyż z większością spotkaliśmy się znów w Kutaisi, gdzie od 1 sierpnia byłyśmy wolontariuszkami w centrum Caritas. Tam dołączyły do nas Anita, Magda i Gabrysia – niesamowite dziewczyny o wielkim sercu. Poznałyśmy również innych animatorów: Denisa oraz Jenie, która dzięki temu, że bardzo dobrze mówiła po polsku, pokazała nam Gruzję z każdej możliwej strony. Nie mogę również pominąć sióstr Loredany
i Anny Marii oraz ojców Gabriele i Daniele, dzięki którym centrum Caritas, do którego dzieci wciąż chciały przychodzić tak dobrze funkcjonuje. Nie znaliśmy się wcześniej, ale połączył nas wspólny cel: pomoc dzieciom w Gruzji. Dzieciaki mogły codziennie przyjść w to miejsce. Był czas na film, zabawę, krótką lekcję, a przede wszystkim ciepły posiłek, którego tak często brakowało im w rodzinnych domach. Dzień w Caritasie kończyliśmy wspólną modlitwą. Pomimo tego, że inaczej wykonujemy znak krzyża, to wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga. Ostatniego dnia wolontariatu, kiedy żegnałyśmy się ze wszystkimi, dzieci dziękowały nam i mówiąc „madloba” przytulały się, a prawdziwą wdzięczność widziałyśmy w ich oczach. Tego dnia łzy niejednej wolontariuszki napłynęły do oczu. Prawie 3 tygodnie spędzone w kraju adżaruli
i churcheli dobiegły końca. Wróciłyśmy szczęśliwe, ale już nie jako te same osoby.

Piszę dziś to wspomnienie z uśmiechem na twarzy. Wszystkie te niesamowite momenty mam teraz przed oczami. Na pewno były też gorsze chwile, ale ja pamiętam tylko te dobre .
Agnieszka K.

Podobne posty

Historia dzieje się na Kalahari
Historia dzieje się na Kalahari

Drodzy, Szanowni, Kochani Przyjaciele misji świętych,  pozdrawiam Was serdecznie i szeroko się do Was uśmiecham ze środka dalekiej pustyni Kalahari. Pozdrawiam Was także od tutejszego Kościoła z Ncojane, małej i biednej wioski położonej wydawać by się mogło na końcu...