Na campo

Autor wpisu

Jadzia

Data

paź 26, 2023

Kategorie

Na campo

Kochani Przyjaciele misji i misjonarzy, dzisiaj razem z Wami wyruszam na campo. Argentyńskie wioski, bo o nich mowa trochę różnią się od tych, które są w Polsce. Na pierwszy „rzut oka” wydaje się, że tutaj są tylko miasta oddalone od siebie o kilkadziesiąt kilometrów oraz pola, które znajdują się między nimi. Duża część tych rozległych ziem jest uprawna i można na niej podziwiać piękno słoneczników, bawełny, zbóż czy kukurydzy. Wiele gruntów porasta dziko rosnąca roślinność i drzewa, a ich nieodłącznym elementem są ogromne ilości pasącego się bydła. Można spotkać także kozy, barany, a także w mniejszej ilości konie i świnie. Te ostatnie nierzadko spacerują beztrosko po drodze i bywa, że mają pierwszeństwo w „ruchu drogowym”. Znajdujące się na tych bezkresnych powierzchniach domy tworzą społeczność tzw. wiejską. Mieszkający tam ludzie często uprawiają swoją własną ziemię lub też pracują u bogatych gospodarzy. Będąc na miejscu częstokroć miałam wrażenie, że żyją oni „poza resztą świata”. Nie mają również tak wielu możliwości dostępu do sakramentów czy katechezy jak ci, którzy mieszkają w mieście. Niemniej jednak jest bardzo dużo kaplic, do których przynajmniej raz w miesiącu przyjeżdża z posługą ksiądz. Również i my, Siostry staramy się brać udział w tych wyjazdach, aby za przykładem Pana Jezusa wszystkich otoczyć miłością, duchową opieką i nikogo nie omijać.
Dla mnie osobiście te wyjazdy są bardzo ważne i posiadają prawdziwe misyjny charakter. Uczą one pokory, otwartości i umiejętności przyjęcia drugiego człowieka. Bywa, że kaplice na campo są w nienajlepszym stanie technicznym, a wystrój odbiega od norm, do których przywykłam w Polsce. Jednak gromadzący się w nich wierni starają się je zawsze jak najlepiej i najpiękniej przygotować. W organizację każdego takiego spotkania wkładają wiele serca i czuje się, że jest ono bardzo oczekiwane. Ponieważ właśnie wtedy, kiedy przyjedzie ksiądz mogą oni uczestniczyć we Mszy Świętej, skorzystać z sakramentów, a później razem świętować. Na takim końcowym spotkaniu pije się zawsze yerba mate, która jest narodowym napojem oraz częstuje tym, co jest przygotowane.
Pozostał mi w pamięci obraz kobiety, która przyniosła dwa drożdżowe ciasta owinięte w zwykle chustki. Były one jeszcze ciepłe, a mnie przypomniało się dzieciństwo, bo przecież u nas na wsi też było podobnie. Zachwyciła mnie ta niesamowita prostota i szczerość dzielenia się tym, co się posiada. Bo każdy taki gest uczyniony z miłością sprawia, że serce po prostu rośnie i budzi się pragnienie do bycia lepszą i bardziej otwartą na bliźniego. Jest to wielka i piękna tajemnica spotkań z drugim człowiekiem. Prowadzi ona do wzajemnego ubogacenia i doświadczenia obecności Jezusa, Który nieustannie uwrażliwia nasze oczy i serce. Dlatego bardzo miło jest usiąść i spędzić trochę czasu z tymi, którzy mieszkają „z dala od świata” i wspólnie dzielić ich radość wypływającą spotkania ze Zbawicielem. Wsłuchać się w to co stanowi ich codzienność i jeśli jest taka potrzeba, to być po prostu wsparciem.

Innym razem, na innym campo w sposób szczególny modliliśmy się o deszcz, którego już nie było bardzo długo i powoli zaczyna brakować wody. Ziemia jest bardzo zeschnięta. Ludzie martwią się, że to co jest zasiane na polach nie przetrwa i nie zaowocuje z powodu suszy. Opady są również bardzo ważne dlatego, że deszczówka jest najczęściej jedyną wodą zdatną do picia. Wytrwale więc trwamy na modlitwie i ufamy, że w końcu przyjdzie upragniony deszcz.
Jest wiosna i dni są nieraz bardzo upalne. Bywa, że temperatura odczuwalna wynosi pięćdziesiąt stopni, a towarzyszący jej północny, ciepły wiatr dodatkowo wysusza ziemię.

W jeszcze innej kaplicy zebrało się tylko cztery osoby. Do tej wioski jechaliśmy ponad pół godziny, przemierzając polne drogi wijące się pośród zaczynających już kwitnąć słoneczników. I wydawałoby się, że jest to trochę bez sensu, aby się trudzić dla tak niewielkiej liczby wiernych. Wszystkim mam jednak towarzyszyło spojrzenie wiary i słowa Jezusa, w których nas zapewnia, że On zawsze jest tam, gdzie w Jego Imię gromadzi się dwie czy trzy osoby. Dlatego zawsze warto podjąć taki trud. Zostaliśmy przywitani i przyjęci z ogromną serdecznością, a czas tam spędzony był pełen pokoju i radości, a co najważniejsze na pewno nie był zmarnowany.
Każdy wyjazd na campo jest niepowtarzalny i wyjątkowy, bo mieszkają tam przyjaźni i bardzo otwarci ludzie. Najważniejsze jednak jest to, że zawsze jedziemy w Imię Jezusa Chrystusa i pragniemy być Jego świadkami i sługami. Robimy to co możemy i wierzymy, że reszty On sam dokona.

Na koniec wraz z całą Wspólnotą polecamy się Waszej pamięci w modlitwie i przesyłamy pozdrowienia z dalekiej Argentyny. Dziękujemy za modlitwę i wsparcie.
I jeszcze takie małe przypomnienie, że z mocy sakramentu Chrztu Świętego i Bierzmowania wszyscy jesteśmy uczniami – misjonarzami Jezusa Chrystusa!!!
Dlatego z całego serca sobie i każdemu z Was życzę ODWAGI!!!

Z pamięcią w modlitwie

S. Bernarda Majda, FDC

Podobne posty

Historia dzieje się na Kalahari
Historia dzieje się na Kalahari

Drodzy, Szanowni, Kochani Przyjaciele misji świętych,  pozdrawiam Was serdecznie i szeroko się do Was uśmiecham ze środka dalekiej pustyni Kalahari. Pozdrawiam Was także od tutejszego Kościoła z Ncojane, małej i biednej wioski położonej wydawać by się mogło na końcu...