Historia dzieje się na Kalahari

Autor wpisu

Jadzia

Data

sty 8, 2025

Kategorie

Drodzy, Szanowni, Kochani Przyjaciele misji świętych, 

pozdrawiam Was serdecznie i szeroko się do Was uśmiecham ze środka dalekiej pustyni Kalahari. Pozdrawiam Was także od tutejszego Kościoła z Ncojane, małej i biednej wioski położonej wydawać by się mogło na końcu świata. Tak właśnie mówią często moi ludzie – na końcu świata – bo stąd jest po prostu wszędzie daleko. Jesteśmy z dala od cywilizacji, ponad 300 km od najbliższego kapłana, ponad 100 km od stacji benzynowej. O szpitalu, lekarzu, przyzwoitym sklepie możemy tylko pomarzyć… Ncojane faktycznie zdaje się być na końcu świata. Ale jak to ktoś powiedział – jednocześnie jest to miejsce bardzo urocze. Ja sam zaś dodaję wtedy – Ncojane to miejsce gdzie mieszka bardzo wielu dobrych ludzi. I myślę, że w całej tej historii to jest najważniejsze. 

 

Od blisko roku Kościół Święty pragnie otworzyć w tym jakże ciekawym zakątku pustyni Kalahari misję. Tak – tu już jest Kościół, jest mała wspólnota wiernych, bo przed laty, gdy Kalahari nie należała do jeszcze do żadnego z państw, przybył tu misjonarz z pobliskiej Namibii i ochrzcił grupkę miejscowych ludzi. I zaraz potem…wrócił do siebie. Było to na początku lat 60 tych XX wieku. Dziś ja, polski misjonarz diecezjalny, jestem pierwszym księdzem katolickim który zamieszkał w Ncojane. I myślę sobie – jak wielkim cudem jest to, że Kościół w Ncojane przetrwał pomimo iż nigdy dotąd nie miał okazji doświadczyć stałej katechizacji i nie miał stałego dostępu do życia sakramentalnego. Czyż to nie jest cud Boski?!

Do Ncojane przybyłem w styczniu 2024 roku z woli i na prośbę nieżyjącego już biskupa mojej diecezji misyjnej. Moim zadaniem jest przygotować grunt pod otwarcie misji pod wezwaniem Św. Jana Pawła II, Apostoła Miłosierdzia Bożego w Ncojane. Otwarcie nowej misji Kościoła w naszej wiosce stoi jednak nadal pod znakiem zapytania. Teraz jest jakby okres próbny dla nas. Oficjalnie ciągle jesteśmy kaplicą dojazdową z położonej 300km od nas misji katolickiej w miasteczku Ghanzi. Przyszłość zależy oczywiście od Woli Bożej, zaangażowania moich ludzi, oraz od decyzji władz kościelnych, a dokładnie od decyzji nowego ks. Biskupa, którego wkrótce mamy nadzieję otrzymać. Póki co mogę powiedzieć z głębokim przekonaniem – bardzo się staramy! To są początki, więc przede wszystkim tworzymy struktury Kościoła. Ludzie są tu w większości bardzo biedni, ale na ile mogą to się angażują i widać że im zależy. Cieszą się, że mają księdza. Bardzo niewiele mogą zrobić pod względem materialnym, ale ofiarowują swój czas i pracę. W chwili obecnej na Mszy Świętej w niedzielę gromadzi się grupa powiedzmy ok 20 dorosłych plus duża, duża liczba dzieci. W ogóle Ncojane jest pełne dzieciaków i to jest cudowne, bo Kościół tu jest młody. 

W ciągu pierwszego roku miałem radość ochrzcić dwoje nowych chrześcijan którzy są zarejestrowani jako pierwsi w Liber Baptizatorum – księdze chrztów w Ncojane. Jakże to historyczny moment! W tym czasie odbył się także pierwszy pogrzeb, również historyczny, bo jak mówią najstarsi z moich ludzi – nie pamiętają pełnego pogrzebu kościelnego w naszej wiosce.

Pod względem materialnym Kościół w Ncojane nie posiada wiele. Mamy stary, nigdy nie wykończony dom, który po 20 latach stania w formie permanentnej budowy dziś już nie nadaje się do stałego zamieszkania, a potencjalny remont przekroczy koszt budowy nowego domu. W tym budynku jednak od roku tymczasowo mieszkam. Jednocześnie dzięki wsparciu Rodaków rozpoczynam w tych dniach budowę malutkiego domku, który ma się stać bazą dla misjonarza w Ncojane do dalszego rozwoju misji. Poza wspomnianym domem posiadamy też kaplicę. Ten ok 40-letni budynek wzniesiony wg starych, lokalnych zasad budowlanych z miejscowych materiałów dziś nadaje się albo do natychmiastowego remontu albo do rozbiórki. Ten problem jest następnym punktem do pilnego rozwiązania na liście niezbędnych prac do wykonania zaraz po zapewnieniu miejsca zamieszkania dla misjonarza. 

Wybaczcie, nie będę za dużo pisać o sprawach materialnych. To jest oczywiście bardzo wrażliwy temat dla mojej misji, gdyż utrzymuję siebie i misję w Ncojane prawie wyłącznie z pomocy dobrych ludzi z zewnątrz. Ale nie może nam uciec fakt, że są przecież rzeczywistości dużo, DUŻO ważniejsze. O! – i to coś, co my już w Kościele w Ncojane posiadamy! Może jeszcze nie mamy na misji w Ncojane stołu czy przyzwoitego krzesła, ale jest tu obecny wśród lokalnej ludności Duch Boży. I nawet ośmielę się powiedzieć, że dostrzegam Jego działanie. Ale to już jest temat na zupełnie inne pisanie… 

Niech nowy rok 2025 będzie dla Was prawdziwie Rokiem Pańskim!. Niech będzie czasem obfitych błogosławieństw dla każdego i każdej z Was – Przyjaciół, Sympatyków, Dobroczyńców misji świętych. Niech Jezus zaopiekuje się w tym roku jak należy całą Ekipą Fundacji Pro Spe oraz każdym z osobna z jej Dobroczyńców. Błogosławie!

ks. Mateusz Kusztyb 
Botswana

Podobne posty

Kolejny transport pomocy dla powodzian
Kolejny transport pomocy dla powodzian

W dniu 1 grudnia 2024 r. kolejny transport z pomocą od Fundacji Pro Spe dotarł do powodzian! Za zebraną od Was drodzy Darczyńcy (na ten cel) kwotę zakupiliśmy potrzebne sprzęty AGD (m.in. kuchenki, lodówki, pralki, osuszacze) I dostarczyliśmy je do mieszkańców Parafii...