Kuba to trudny kraj. Na co dzień można się zetknąć z ogromną biedą. Każdy dzień na tej wyspie uzmysławia mi czym ona jest. Braki jedzenia, braki środków czystości, niedostępność większości lekarstw, fatalny transport, a wynagrodzenia za pracę tak niskie, że wiele osób jego połowę wydaje na sam dojazd do pracy.
Praca misjonarza na Kubie rodzi więcej smutku i zamyślenia niż radości. Ale ten smutek związany jest z troską o ludzi, których tutaj spotykamy. W czasie Mszy Świętej, wydaje się, że kubańczycy są radośni. Wspólnota daje im siłę, a modlitwa w swojej wspólnocie parafialnej daje jakąś nadzieję. Mi osobiście tej nadziei na Kubie zaczyna powoli brakować.

Nie tak dawno zobaczyłem jak do naszego kościoła przychodzi matka z dwójką swoich dzieci. Zwróciła moją uwagę. Nie wiem dlaczego. Niemal zawsze siedzi gdzieś z tyłu, czasem się kilka minut spóźni na Mszę. Jej dwóch synów od pewnego czasu chodzi do nas na katechezę.
Czułem w środku, że muszę z nią porozmawiać. Czułem, że nosi ona w sobie jakiś ciężar. Po jednej z Mszy podszedłem do niej aby chwilę porozmawiać. Okazało się, że mieszka w innej dzielnicy miasta. Do kościoła musi iść 4 km. I robi to codziennie kiedy są tylko Msze. Zapytałem dlaczego nie idzie do innego kościoła, który jest o połowę tego dystansu bliżej. Ona odpowiedziała, że tutaj czuje się dobrze. Pierwszy raz w kościele była rok temu, gdy modliliśmy się za jej zmarłego ojca. I już u nas została.


Jednak bardzo chciałem ją odwiedzić w domu. I to co zobaczyłem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Dom był całkowitą ruiną. Zbudowany ze starych już i spróchniałych desek. Łazienki prawie nie było żadnej. W środku coś co przypominało salon i sypialnia z dwoma łóżkami. Nie wiedziałem co powiedzieć.
Wróciliśmy do samochodu, którym ich przywiozłem. Była to odległość około 1,5 km. Bliżej nie można było podjechać z powodu fatalnej drogi. Wtedy dałem jej nieco jedzenia, ryżu, makaronu, jakieś pasty pomidorowe, olej i kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Nie wiedziała dlaczego chciałem ją odwiedzić. Mówiłem, że tak mocno to w środku czułem. Odpowiedziała, że też dużo się modliła o to, by Pan Bóg jej w jakiś sposób pomógł.

Pytałem o jej dzieci. Jak one się w tym życiu odnajdują. Odpowiedziała, że dużo się w jej życiu zmieniło, od momentu jak zaczęła chodzić do kościoła, a jej dzieci na katechezę. Mówiła, że jej dzieci codziennie modlą się przed posiłkiem, a wieczorem przed snem chcą, żeby im czytała Ewangelię.
Dotknęło mnie to mocno. Nie tylko ze względu na biedę jaką u nich zobaczyłem. Ale ze względu na ich wiarę, która było nie dzięki czemuś, ale pomimo tego, że wszystkiego im brakowało. Dziś wiem, że to właśnie do takich ludzi Pan Bóg mnie posłał na Kubę.

Dane do przelewu krajowego:
PLN: 74 1140 1225 0000 2343 2600 1001
Dane do przelewu:
Fundacja Pro Spe
ul. S. Jabłońskiego 7/7, 35-068 Rzeszów
tytuł przelewu „Darowizna ks. Grzegorz Kozioł Kuba„
Dane do przelewu zagranicznego:
EUR: PL47 1140 1225 0000 2343 2600 1002
USD: PL20 1140 1225 0000 2343 2600 1003
GBP: PL90 1140 1225 0000 2343 2600 1004
AUD: PL63 1140 1225 0000 2343 2600 1005
Dane do przelewu:
Fundacja Pro Spe
ul. S. Jabłońskiego 7/7, 35-068 Rzeszów
tytuł przelewu „Darowizna ks. Grzegorz Kozioł Kuba„
kod BIC/SWIFT mBanku: BREXPLPWRZE
Nazwa i adres banku odbiorcy przelewu:
mBank S.A. ul. Prosta 18, 00-850 Warszawa
SORT CODE/numer rozliczeniowy – 11402004
W razie pytań lub problemów prosimy o kontakt na numer telefonu: 797 555 501