MOJA GRUZIŃSKA HISTORIA
Dnia 5 września 2024 roku rozpocząłem swój wolontariat w Gruzji. W Centrum Rehabilitacyjnym Ojców Kamilianów w Tbilisi byłem w okresie września i października. Kiedy wyjeżdzałem, miałem ogromne oczekiwania co do tego czasu. Całe to przedsięwzięcie traktowałem jako prezent od życia, bo pomysł wziął się z „przypadku” spotkania znajomej z Camino, na którym byłem kilka miesięcy wcześniej. Chciałem by okres wolontariatu pozwolił mi w jakimś stopniu zmienić własne życie. Przed wyjazdem było we mnie sporo wątpliwości. Zastanawiałem się czy mam cokolwiek do zaoferowania od siebie osobom niepełnosprawnym. Nie znam języków: gruzińskiego i rosyjskiego, więc nie wiedziałem w jaki sposób miałbym się komunikować. Nie miałem również doświadczenia z pracy z osobami niepełnosprawnymi. Przed wyjazdem na wolontariat musiałem wysłać swoje CV i list motywacyjny, a także przejść rozmowę rekrutacyjną. Gdy wszystko poszło zgodnie z planem, mogłem zacząć się przygotowywać. Wróciłem do Gruzji po dwóch latach. Wtedy byłem tu jako turysta, a teraz w roli wolontariusza.
Pierwszego dnia dostałem informację, że mój wolontariat rozpocznie się wyjazdem na zachód Gruzji do miejscowości Akhaltsikhe. Tam mieliśmy jechać na weekend na zbiory warzyw i owoców. Bardzo podobało mi się takie rozpoczęcie mojej przygody.
Po powrocie do Centrum Rehabilitacyjnym w Tbilisi, mój pierwszy tydzień był wdrożeniowy. Mogłem dowiedzieć się jaka jest historia tego miejsca, poznać pracowników i zobaczyć jak wyglądają sale zajęciowe do pracy z Beneficjentami. Oprócz tego, wykorzystając wspaniałą pogodę wykonywałem prace ogrodnicze takie jak: ścinanie tuji, grabienie, wyrywanie chwastów. Była to dla mnie okazja by zapoznać się bliżej z Ojcami Kamilianami, którzy także sami zajmują się sporymi terenami zielonymi wokół Centrum.
Ojciec Paweł prosił mnie bym codziennie pomagał Podopiecznym przy wyjściu z busa, którym byli przywożeni. W Centrum Beneficjenci mają dwa posiłki: (śniadanie i obiad). Jako wolontariusz pomagałem w roznoszeniu posiłków i przygotowaniu napojów. Zanim rozpocząłem udział w zajęciach terapeutycznych miałem różne wyobrażenia. Wydawało mi się, że w bezpośrednim kontakcie z Podopiecznymi mogą wystąpić jakieś trudności w komunikacji. Zajęcia prowadzone przez teraputów są różne i jako wolontariusz miałem swobodę w wyborze. Chciałem sprawdzić jak wygląda taka praca i codziennie starałem się zmieniać grupy zajęciowe. Moja rola polegała głównie na „byciu”. Tak jak Beneficjenci malowałem, rzeźbiłem w glinie czy poznawałem technikę decoupage. Starałem się też uwieczniać te momenty na zdjęciach, których zrobiłem bardzo dużo. Jako uczestnik obserwowałem jak piękne rzeczy tworzą Ci ludzie. Nie mogłem wyjść z podziwu jak wspaniałą wyobrażnię i talent niektórzy z nich posiadają. Każdego dnia Beneficjenci obdarowywali mnie uśmiechem i życzliwością. Czułem, że moja obecność nie jest dla nich bez znaczenia mimo, iż nie robiłem nic wielkiego. Komunikacja z osobami niepełnosprawnymi polegała na gestach, spojrzeniach i nie wymagała słów.
Raz w tygodniu razem z innymi wolontariuszkami jeździłem do Domu dla Osób Bezdomych prowadzonych przez Siostry Misjonarki Miłości, by pomagać tamtejszym rezydentom. Za każdym razem, kiedy miałem tam iść czułem ogromną radość i spokój. Tam były takie zadania jak: pomoc przy ręcznym praniu, golenie panów, malowanie jadalni czy czyszczenie rynien. Wdzięczność jaką Siostry okazywały za tą drobną pomoc jest nie do opisania. Kolejny raz mogłem poczuć, że jestem komuś potrzebny, nawet gdy uważam, że nic takiego wielkiego nie zrobiłem.
Ostatnie dwa tygodnie mojego wolontariatu to malowanie pergoli pod winogrona. Mój wolontariat składał się z różnych zadań. Od takich, które sprawiają mi przyjemność po takie, które trzeba zrobić. Był zmienny jak życie, gdzie doświadczyłem emocji zachwytu i wzruszeń, po takie w których miałem różne zniechęcenia i szare dni. Przez pomoc innym osobom mogłem także nabrać większej wdzięczności za wiele darów, którymi zostałem obdarzony, a których nie doceniałem czy nie zauważałem. Uważam, że to piękne doświadczenie, jechać na wolontariat by przez pomaganie innym, pomóc sobie.
Wolontariusz Maciej