Sierpień ‘2016
„Kiedy Pan Bóg stwarzał świat i rozdawał ludziom ziemię, aby czynili ją sobie poddaną, maleńki skrawek Raju na wschodnim brzegu Morza Czarnego zatrzymał dla siebie. Kraina ta była bardzo piękna. Południowe stoki Kaukazu pięły się wysoko na czterotysięczne szczyty, głębokie jaskinie zwodziły tajemniczością, cudne górskie jeziora czarowały przeźroczystością wód, a w wiecznie zielonych lasach zamieszkiwały niedźwiedzie i żubry, jelenie i sarny oraz mnóstwo innej zwierzyny. Pan Bóg cieszył się
z tego zakątka, którego był włodarzem. Aż zjawił się u niego spóźniony Abchaz i poprosił o ziemię na swoje gospodarowanie. Pan Bóg zasmucił się jego ignorancją w tak ważnej chwili. Abchaz pokornie wytłumaczył, że nie mógł przyjść wcześniej, bo miał gościa i nie chciał go samego zostawić. Panu Bogu tak bardzo spodobała się ta odpowiedź, że podarował mu swoją własną ziemię – dzisiejszą Abchazję”.
Tę piękną opowieść usłyszałam z ust kierowcy, który odwoził nas, wakacyjne wolontariuszki, do granicy gruzińskiej. Właśnie kończyła się nasza przygoda
w Abchazji. W sercu mieszały się uczucie zadowolenia, że wszystko szczęśliwie się udało; ulgi, że skończą się dokuczliwe upały; radość z powrotu do domu i… tęsknota za tym wszystkim, co powoli zostawało za nami. I jeszcze ta wzruszająca opowieść. Jak kropka nad i.
Kilka tygodni wcześniej
Zadzwonił do mnie ks. Maciej Gierula, założyciel Fundacji Pro Spe z Rzeszowa,
z prośbą o pomoc w rozpowszechnieniu informacji na temat działalności i potrzeb Kościoła Katolickiego w Gruzji. Zaproponował również wyjazd do Abchazji, na obóz letni dla tamtejszych dzieci, w ramach wolontariatu. Decyzja wcale nie była łatwa, zwłaszcza, że to, co wiedziałam o Abchazji i tamtejszej sytuacji polityczno – gospodarczej, wcale nie pomogło w rozstrzygnięciu tego dylematu. Podczas rozmów ze znajomymi spotykałam się z dwojakimi reakcjami: albo padało pytanie, gdzie to jest, albo wyrażano wielkie zdziwienie, że „pcham się na wojnę”. A jednak „coś” mi mówiło – JEDŹ! I tu przydał się Internet…
Abchazja
Państwo ze stolicą w Suchumi, położone nad Morzem Czarnym, na zachodnim Kaukazie. Zajmuje powierzchnię 8550 km², zaś liczba ludności wynosi ponad 240 tys. osób. Klimat i krajobraz Abchazji są bliskie ideału. Ilość dni słonecznych na wybrzeżu przewyższa trzysta w roku. Parę kilometrów od morza ciągną się łańcuchy górskie Zachodniego Kaukazu z najwyższym szczytem Abchazji: Dombaj-Ulgen (4 046 m n.p.m.) położonym na granicy z Rosją. Najwyższe partie gór pokryte są wiecznymi śniegami i lodowcami. Zielone doliny porastają piękne bukowe i jodłowo-świerkowe lasy z wielką ilością gatunków kwiatów. W górach występuje wielka obfitość rzek
i strumieni. Na nizinach klimat podzwrotnikowy wilgotny pozwala na uprawę cytrusów, orzechów, winorośli. Lasy zajmują ponad 55% powierzchni. Występują w nich niedźwiedzie, dziki, jelenie, sarny, żubry. Cała Abchazja to właściwie jedna główna droga ciągnąca się wzdłuż Morza Czarnego z odchodzącymi od niej bocznymi drogami kierującymi się ku górom. Na tej trasie położone są wszystkie miasta Republiki.
Zgodnie z prawem międzynarodowym Abchazja jest republiką autonomiczną, wchodzącą w skład Gruzji. Jednak od 25 lat separatystyczny rząd Abchazji przyjmuje, że jest ona niepodległym państwem – jednostronna proklamacja niepodległości nastąpiła w 1992 roku. Abchazja w praktyce pozostaje poza jakąkolwiek kontrolą władz gruzińskich. Niepodległość Abchazji uznawana jest tylko przez sześć państw,
w tym Rosję. Organizacje międzynarodowe (ONZ, Rada Europy, itd.) uznają Abchazję za część składową Gruzji i namawiają obydwie strony do pokojowego rozwiązania konfliktu.
Krótki rys historyczny /warto przeczytać, żeby zrozumieć przyczyny wojny
i obecną sytuację polityczną/
Przed 1931 Abchazja była republiką w ramach Związku Radzieckiego, na takich samych prawach jak Gruzja, Białoruś czy Ukraina. W 1931 Stalin włączył Abchazję
w skład Gruzji. Od tego czasu trwała intensywna gruzinizacja Abchazji, którą forsował Gruzin pochodzący z Abchazji, Ławrientij Beria. Era Stalina i Berii to czas prześladowań Abchazów. W epoce stalinowskiej abchaskie i gruzińskie elity polityczne ostro rywalizowały między sobą. Później miało miejsce wymordowanie niemal całej abchaskiej inteligencji, zamykanie abchaskich szkół, zastąpienie łacińskiego alfabetu, którym zapisywano język abchaski, alfabetem gruzińskim, zastępowanie abchaskich nazw miejscowości, ulic, punktów geograficznych itp. nazwami gruzińskimi (m.in. Suchum stał się Suchumi). Zabroniono także nadawania dzieciom abchaskich imion, co spowodowało, że ci, którzy nie chcieli przyjąć gruzińskich, wybierali rosyjskie, a czasami także polskie. To spowodowało, że rdzenni mieszkańcy stali się mniejszością.
W lipcu 1989 w Suchumi doszło do pierwszych starć zbrojnych. W 1991 roku na skutek gorbaczowskiej pieriestrojki Gruzja ogłosiła niepodległość, natomiast status Abchazji w ramach Gruzji nie został uregulowany. Wkrótce po tym ponownie rozpoczęły się demonstracje i zamieszki. W sierpniu 1992 roku do Abchazji wkroczyła gruzińska Gwardia Narodowa pod pretekstem ochrony linii kolejowej łączącej Gruzję z Rosją. Wejście zbrojne Gruzinów do Abchazji spowodowało wybuch regularnych walk, które przeistoczyły się w dwuletnią krwawą wojnę, w której obie strony dopuściły się zbrodni wojennych. W 1993 roku Abchazja oddzieliła się od Gruzji, a rząd w Tbilisi stracił kontrolę nad swoją prowincją. Podczas wojny władze rosyjskie przyczyniły się w decydującym stopniu do przetrwania niezależnego państwa abchaskiego poprzez wsparcie militarne i finansowe. Dzisiaj Rosja wciąż posiada szerokie wpływy polityczne i wojskowe we władzach republiki, de facto będąc gwarantem jej istnienia. Po podpisaniu rozejmu, obie strony konfliktu wiedziały, że jedyne zakończenie problemu abchasko-gruzińskiego może być pokojowe, ale jest to kwestia do dnia dzisiejszego nie rozwiązana.
Podróż
Pierwsze spotkanie z koleżankami – wolontariuszkami ma miejsce na lotnisku
w Warszawie. Musimy przepakować bagaże, co wygląda bardzo malowniczo: pootwierane walizy, pełno artykułów plastycznych, gier i zabawek. Nie obywa się bez upychania kolanami i zapinania na siłę, ale się udało. Sama podróż samolotem trwa 3 godziny i po wylądowaniu w Kutaisi, drugim co do wielkości mieście Gruzji, piecze nad nami obejmuje ks. Artur Garbecki, który ma nas odwieźć do granicy abchaskiej. Jest gorąco i duszno. Emocje zaczynają się już na przejściu granicznym. Odprawa gruzińska trwa około 40 minut, co w rosnącym upale i naszym zmęczeniu ciągnie się wieczność. A to jest dopiero początek. Okazuje się, że samą granicę musimy przejechać „łoszadką”, czyli wozem konnym podobnym do małego dyliżansu.
Z naszym bagażem i zakupionymi w ostatnim gruzińskim mieście Zugdidi dwoma dużymi wentylatorami, (które później w Suchumi życie nam ratowały), przejeżdżamy blisko kilometrowym mostem nad górską graniczną rzeką Inguri, na teren należący do Abchazji. Jeszcze jedna kontrola pograniczników abchaskich i czekanie… Na szczęście pozwolono nam schować się w cieniu wysokiego drzewa. Sprawdzane są paszporty i zgody na wjazd na terytorium Abchazji. Wizy dostaniemy później, bardzo ładne, ale przy wyjeździe i tak nam je zabiorą. Jeszcze kilkadziesiąt metrów na piechotę i kolejna kontrola, tym razem rosyjska. Po dość długiej rozmowie
w dusznym baraku, panowie pomagają nam przenieść nasze bagaże do czekającej na nas taksówki. W drodze do Suchumi mijamy zupełnie opustoszałe miejscowości, porośnięte drzewami ruiny domów, ostrzelane budynki, pozostawione w takim stanie, w jakim w pośpiechu były opuszczane 25 lat temu. Atrakcją podróży są krowy, które samopas chodzą po drodze, często kładąc się na asfalcie, a jadące samochody muszą je omijać, znacznie zwalniając. Nasz kierowca niekoniecznie zwalnia, co przy prędkości ponad 100 km/h wywołuje dodatkowy dreszczyk emocji.
Wjeżdżamy do Suchumi, stolicy Abchazji. Jest bardzo gorąco. Cały czas słychać głośny, nieustający koncert cykad. Dojeżdżamy do kościoła, zatrzymujemy się przed bramą wjazdową. Wita nas ks. Jerzy Piluś, tutejszy proboszcz i jedyny kapłan parafii, na którego zaproszenie właśnie przyjechałyśmy.
Kościół rzymsko – katolicki pw. Św. Szymona Gorliwego /Kananejczyka/
w Suchumi
O historii Kościoła Katolickiego na terytorium Abchazji wiemy obecnie bardzo niewiele Są zachowane świadectwa, które potwierdzają fakt łączności Kościoła na tych ziemiach ze Stolicą Apostolską na początku XIII wieku. W XV wieku Kościół katolicki ma swój czas rozkwitu w Abchazji. Kolejne zapiski dotyczą wieku XIX. Podają one informacje o około 2500 katolikach, żyjących na tych ziemiach. Niestety rozproszenie, duże odległości, ubóstwo, zły stan dróg oraz znikoma ilość duszpasterzy uniemożliwiają im przystępowanie do sakramentów. Kolejne zapiski dotyczą roku 1914. Ówczesny informator diecezjalny podaje do wiadomości, że w Suchumi, w roku 1912, zbudowano kaplicę pod wezwaniem Św. Krzyża. Kolejne zachowane wzmianki pochodzą z lat 30-tych XX wieku. Dotyczą one konstrukcji obecnego kościoła.Jednak wojny, zwłaszcza ostatnia, sprzed 25 lat, w bardzo dużym stopniu zniszczyły budynek.
Obecnie trwa budowa domu parafialnego oraz remont kościoła. Jest to jedyny kościół katolicki w Suchumi i w całej Abchazji. Najbliższa parafia katolicka znajduje się w Kutaisi, w Gruzji, w odległości ponad 200 kilometrów. W Suchumi do kościoła systematycznie uczęszcza ok. 15 parafian. W czasie świąt 25 – 30 osób. Grupa ta była liczniejsza, ale po ostatniej wojnie spora liczba mieszkańców, szczególnie pochodzenia polskiego, opuściła ten obszar. Zostali ludzie starsi, którym stan zdrowia nie pozwala na systematyczne uczęszczanie na nabożeństwa.
Kolonia Fundacji PRO SPE
Już od pierwszego dnia bierzemy się do pracy. Musimy w pierwszej kolejności przygotować salę spotkań oraz kuchnię, gdzie będziemy przygotowywać posiłki dla dzieci. Po południu pierwsze spotkanie organizacyjne z ks. Jerzym. Kolonia,
a właściwie półkolonia, ponieważ uczestnicy na noc będą wracać do swoich domów, zaplanowana jest dla ok. 15 dzieci z ubogich rodzin prawosławnych. Plan dnia obejmuje trzy posiłki: śniadanie, obiad i podwieczorek. Planujemy zajęcia: muzyczne – prowadząca Nina; sportowe – Ewa i Asia, plastyczne – Aneta /ja/, praca z Pismem św. – ks. Jerzy. Ola obejmie rządy w kuchni. Jest bardzo przejęta swoją rolą, ale, jak się później okaże, jest świetną panią domu, starającą się bardzo o to, żeby wszystkim smakowało. Bardzo ważną funkcję będzie pełniła Natalia, z pochodzenia Ukrainka, doskonale znająca język rosyjski, na barki której w ogromnym stopniu spadnie komunikacja z dziećmi i ich rodzicami. W Abchazji dzieci do czwartej klasy szkoły podstawowej uczą się po abchasku. Po zakończeniu czwartej klasy naukę kontynuują po rosyjsku. W Republice nie ma wystarczającej ilości nauczycieli znających abchaski, brakuje też książek, tylko niewielka część literatury światowej została przetłumaczona na język abchaski. Razem z Olą mamy podstawy rosyjskiego, ponieważ chodziłyśmy do szkoły w czasach, kiedy każde dziecko w Polsce obowiązkowo uczyło się tego języka. Teraz to się bardzo przyda. Patronat nad naszą kolonią ma Fundacja Pro Spe z Rzeszowa, na czele z ks. Maciejem Gierulą, przyjacielem ks. Jerzego.
Uwaga: Ks. Jerzy 13 czerwca 2017 roku będzie obchodził 20 – lecie swojej pracy duszpasterskiej na Zakaukaziu: w Gruzji, w Azerbejdżanie i w Abchazji.