Głód, liczne choroby, w tym także malaria, to codzienność mieszkańców wiosek w Togo.
Cierpienie dopadło również małego Nicolasa. Chłopiec bawił się obok chatki z rówieśnikami w chowanego. Postanowił ukryć się za krzakami, które rosły obok lasu; gdy do nich się zbliżał, nadleciał komar, który ukłuł małego Nicolasa w ramię. Dziecko zaczęło się drapać w rękę, ale dopiero wieczorem jego mama zobaczyła zaczerwienioną skórę, którą posmarowała olejkiem z drzewa kokosowego. Przez kolejne dni Nicolas dalej bawił się z kolegami. Jego mama dopiero po tygodniu zauważyła, że Nicolas jest cały rozpalony, a wkrótce do tego dołączyły się kolejne niepojące objawy – dziecko zaczęło wymiotować.
Mama Nicolasa nie czekała już dłużej. Wiedziała, że w pobliskim szpitalu przyjmują polskie siostry zakonne. Szybko zabrała syna na ręce i skierowała się w stronę szpitala. Gdy po godzinie drogi kobieta dotarła do celu, jej syna szybko przejęły polskie misjonarki. Siostra Elżbieta przebadała małego Nicolasa i wiedziała już, że to… malaria. Nicolas miał na przemian zimne i gorące poty, jego stan się pogarszał. Siostry podały lek, który powinien zatrzymać rozwój pasożytów, robiły okłady, podawały wodę i witaminy. Na szczęście kolejnego dnia stan Nicolasa się poprawił, a po tygodniu chłopczyk mógł ponownie bawić się ze swoimi kolegami. Niestety, nie zawsze takie historie kończą się szczęśliwie. Co roku, głównie na malarie w Afryce umiera 400 tysięcy ludzi, w tym większość to dzieci.
Polskie siostry i misjonarze pomagają w Togo, a także w Kamerunie już od wielu lat. Pomagają każdemu, kto jest w potrzebie. Niestety, największym problemem tych szpitali, jest ich zaopatrzenie. Podstawowe leki, bandaże czy woda utleniona wciąż w Afryce są na wagę złota. Niestety utrudnienia celne uniemożliwiają przywiezienie tych podstawowych artykułów z Polski, a misjonarze zmuszeni są do zakupu leków czy bandaży na miejscu.
Lek na malarię ratujący życie to kwota 124 zł.
Strzykawka, wenflon i rękawice ochronne to koszt 64 zł.
Pakiet leków przeciwbólowych to 36 zł.
Polacy takich problemów nie mają, nie zdają sobie może nawet sprawy z tego, że 124 zł to koszt życia Nicolasa i innych dzieci. 36 zł to nas koszt np. dwóch obiadów. W Togo będzie za to pakiet leków przeciwbólowych.
Nie pozostańmy obojętni wobec cierpienia innych. Fundacja Pro Spe, pierwotnie zaczęła pomoc na Kaukazie razem z polskimi misjonarzami. Wspomaga dzieci, ubogich, osoby starsze, chore, potrzebujące. Razem z wolontariuszami i pracownikami fundacji szukają sposobów na pomoc ludziom w różnych częściach świata. Teraz Pro Spe angażuje się w działania w Togo i w Kamerunie poprzez misjonarzy z Podkarpacia.
Pomóc potrzebującym, takim jak mały Nicolas, można dokonując wpłaty na numer konta
Fundacji Pro Spe:
74 1140 1225 0000 2343 2600 1001 z dopiskiem „Szpitale w Afryce”.